Gabinet Aghresa

Uff... chwila przerwy dobrze zrobić. W tej chwili postanowiła zajrzeć do Aghresa i z nim pogadać, albo po prostu poplotkować o wszystkim i o niczym. Trzymając w ręku kupek z gorącą czekoladą a w drugiej torebkę z pączkami weszła do gabinetu wampira. Oj oj nie było go ale... no nic poczeka na niego. Usiadła na krześle na przeciwko jego biurka. No dobrze dobrze wiedziała ze nie musi jeść i pić ale po prostu miała takie przyzwyczajenie. Jane postawiła czekoladę na blacie stołu tak samo jak pączki. Poprawiła włosy które blond kaskadą opadły jej na oczy. Była ciekawa za ile doktor się pojawi. Może miał jakiś super ciekawy przypadek? Albo coś ważnego się działo. Jane będzie musiała również poruszyć temat jednego ze swoich pacjentów.

// Żelazna Maska - Bar >>

Nie było go zaledwie jakieś 2 godziny a już zdążył poczuc że marnuje czas. Szpitalna rutyna weszła mu w krew tak bardzo że czuł się winny gdy w czasie pracy nie było go w szpitalu. Lubił co prawda wizyty domowe u Glymerii a ostatnio zdarzały coraz częściej. Jednak papierkowa robota zawalała całe biórko a niewyjaśnione diagnozy pozostawiały po sobie życzenie ich rozwiązania. Nie mógł przestać o nich myśleć. Ale by znależć przyczyny nieznanego pochodzenia przypadłości potrzebna była mu chwila wytchnienia, kubek zielonej herbaty i cisza.
Upewniwszy się że nie ma innych obowiązków zdecydowal się pomedytować trochę w swoim gabinecie.
Wchodząc do pokoju powitał go wzrok Dr Jane. Jesli tylko czas jej służy to będzie miał ją do pomocy. Co dwie głowy to nie jedna. Przygotujmy się na burzę mózgów.
- Witaj, Nie uwierzysz gdzie byłem. Poszedłem sprawdzić gdzie pracuje moja Krwiczka Lexie. Żelazna Maska Znasz to miejsce? -zapytał, i nie czekając na odpowiedz pełen energii zaczą inny temat.
- Niewyjaśnione sprawy chodzą mi po głowie, jednak brak mi chwili wytchnienia by to wszystko ogarnąć.
Skierował się do szafki. W Czajniku elektrycznym była już woda, włączył go i wyją kubek do herbaty. Torebka z zielonym listowiem szybko znalezła się w środku a woda powoli zaczeła wchodzić w stan wrzenia.

Matko Aghresowi naprawdę dobrze zrobił wypad z Lexie. NO i już mamy innego wampira przed sobą. Takiego pogodnego i pełnego energii.
- Tak... coś mi się obiło o uszy. V z chłopakami tam chyba byli z kilka razy. -Powiedziała przypominając sobie. Jednak uzmysławiając sobie fakt że wspomniała o Vhrednym postanowiła czym prędzej zmienić temat. Znowu się zacznie o niego martwić i myśleć co się z nim dzieje.
- O to na niewyjaśnione sprawy najlepsze jest coś słodkiego. -Stwierdziła podając wampirowi papierową torebkę w której był pączek. Tak wzięła dwa z zamysłem ze zmusi doktora aby go zjadł. Jane upiła łyk czekolady.
- Och nie tylko tobie, sama przyszłam poradzić się ciebie w sprawie jednego przypadku więc spokojnie możemy razem pogadać i powymyślać diagnozy. -Powiedziała z przekonaniem. Jane poprawiła swój fartuch lekarski. Co jak co ale wolała mieć go ładnie założonego. A co do przypadku to... Jane chciała porozmawiać na temat Vharriora i jego rozdwojenia jaźni. Gadała z nim i miała zgodę aby skonsultować się z innym lekarzem. Pani Doktor wyjęła z torebki pączka oblanego lukrem i ugryzła go.

- Oho, widze że to popularne miejsce wśród wampirów. Widziałem tam dwóch młodych wampirów z kliniki. Mam nadzieje że nikt mnie tam nie widsział.
Dzięki takiej towarzyszce jak Dr Jane, praca mogła być szczególnie miła i satysfakcjonująca. Zarzucił na siebie fartuch. Z kubkiem herbaty czybko skierował się do swojego krzesła. usiadł naprzeciw swojej towarzyszki.
- Widząc ciebie na to właśnie liczyłem. Co dwie glowy to nie jedna.
Ze starty papierów na biórku zręcznie wyciągną 4 karty. Wszytkie należące do znanych jej wamirów. Podal jedną z nich blondynce po fachu.

- Oki w takim razie się zamieniamy. -Stwierdziła z lekkim rozbawieniem. Jane wzięła kartę pacjenta ale za to podała lekarzowi kartę Vharriora. Były tam badania zarówno tomograficzne mózgu jak i wywiady z psychologiem. Oczywiście były zrobione tak że były opisane zachowania obu jego jaźni.
- Ten wampir był w programie szkoleniowym bractwa. Wydaje mi się ze to rozdwojenie jaźni jednak... w takim stopniu nigdy nie widziała i nigdy nie słyszałam o takim przypadku. Może w twojej karierze się z czymś takim spotkałeś? -Stwierdziła otworzyła otrzymaną kartę pacjenta. Otworzyła ja zaczęła przeglądać wszystkie dokumenty oraz wywiady z pacjentem. Obiały były takie, wypadanie włosów, nagłe napady zimna bez gorączki oraz ciągła senność. Cóż takie przypadki się zdarzały.
- Wiesz co. U ludzi te objawy wskazują na niedoczynność tarczycy. Zleciła bym szczegółowe badania krwi. Jeśli wyjdzie niski poziom TSH będzie już diagnoza. -Powiedziała oceniając.

Vharior, znał dobrze jego matkę, jego samego jednak nie zbyt dobrze. Wiedział o jego przypadłośći jednak jego matka zabroniła mu o niej mówić. Wszyscy mieli nadzieje że to minie, że to poprostu przejściowe, w okresie dojrzewania. Jednak biedny młodzieniec dzwigał to brzemie do dziś.
- Przemiana nastąpiła niedawno... u Vhariora. pamiętam że jeszcze jek był dzieckiem próbowaliśmy różnych rzeczy. Psychotropów i tym podobnych leków, jednak nic nie dawało poprawy. Myśle że należy wznowić jego badania. Jego organizm mógł odrzucać wszelkie medykamenty przed przemieną, teraz po przemianie, jego układ nerwowy nieco się zmienił i zaczą być w pełni sprawny, co za tym idzie może w pełni zdolny do przyjęcia leków co sprzyja ich prawidłowym działaniom. Niestety będzie trzeba poświęcić trochę czasu by od nowa przeprowadzić wszystkie badania. Na początek też proponowalbym podawanie leków przeciwko schizofrenii, może też w połączeniu z antydepresantami , należało by też wypróbowac leki uspokojajające. To będzie jakieś pół roku reguralnych wizyt. Mam nadzieję że młodzieniec uwierzy w nasze dobre chęci i będzie uczęszczał do kliniki.
Aghres wiedział jaka może być młodzież, tymbardziej jesli chodziło o dwie osobowości w jednej osobie sprawa była bardzo trudna. Mina zrzedła mu na moment. martwił się by nie dawać chłopakowi fałszywej nadziei. Spojrzał na Jane wyczekując aprobaty do diagnozy.
- Przykro mi że odrzucono jego kandydaturę do Bractwa. Musi być zdruzgotany. Ja byłbym podłamany na jego miejscu.

Wysłuchała go uważnie.
- Cóż można spróbować zacząć go leczyć od nowa. Skoro uważasz że po przemianie może to przynieść jakiś skutek. Nie zaszkodzi spróbować. Pogadam z nim i spróbuje go przekonać do tego. -Stwierdziła przystając na jego pomysł Jane.
- Cóż na początku był nieco przygnębiony ale stwierdził że zawsze będzie mógł spróbować jeszcze raz albo jak on to nazwał... " Jak zrobi się gorąco będzie w rezerwie". -Dodała Jane napiła się kolejny łyk czekolady.
- Może nie powinnam o tym mówić ale mam swoją teorię. Może to jakaś Kara od Pani kronik. Widzisz znam jednego wampira z taką... klątwą. Może Vharrior w jakiś sposób się jej naraził i pokarała go Rockiem? Albo... może coś w rodzinie było nie tak i za karę na rodzicach on został tak doświadczony. -Stwierdziła. No Rankohr miał w sobie bestie która była klątwą od Pani Kronik. Bestia się ujawniała gdy wampir tracił nad sobą panowanie. Z tego co ustaliła na wizytach z Vharriorem Rock tez dawał o sobie znać a raczej przejmował całkowitą kontrolę w chwilach gdy Vharrior tracił nad sobą panowanie. Moze to było jakoś powiązane.

- Klątwa mówisz? -zamyślił się.
- To przekracza granice medycyny i dobrze wiemy że to jakaś magia. Więc jeśli to klatwa nie możemy nic na to poradzić. Chciałbym ...żebyś zapytała pacjenta o szczegóły. Bo jesli możesz mieć racje, żadne badania nie pomogą.
Nic nie wiedział o klatwach ani magii.
- Kara po rodzicach nie wydaje mi się prawdopodobna. -oznajmił po chwili.
- Nie wydaje mi się by Nasza Bogini mogła doswiadczać niewinne dzieci za grzechy rodziców, choć kto to wie.
Powiedzenie że '' nieznane są wyroki boskie'' w tym przypadku pasowało znakomicie.
- Jednak nie zaszkodzi dowiedzieć się więcej o jego rodzinie.
Kto to wie, może ktoś ukrył jakieś niewyjaśnione sprawy.
Zaczął od nowa przewalać papiery.wyją z nich kartę zdrowia Matki Vhariora do wglądu dla Dr Jane.

Cóż nigdy nie wiadomo było co tez taki bóg bądź bogini może zrobić zsyłając na kogoś karę. A Jane nie miała zamiaru się takimi myślami czy innymi podejrzanymi działaniami narażać Pani Kronik.
- Cóż masz racje że to przekracza zakresy medycyny jednak trzeba tez brać taką możliwość pod uwagę. -Stwierdziła spokojnie. Jane przyjrzała się karcie zdrowia Matki wampira.
- Tak tak naturalnie porozmawiam z nim pod tym względem. -Dodała. Doktor sięgnęła po kubek z czekoladą i wypiła kilka łyków.
- Cały czas ciekawi mnie dlaczego tamta jaźń robi wszystko żeby zniszczyć życie Vharriorowi. Powinno to działać chyba nieco inaczej. -Stwierdziła zastanawiając się na głos.
- Z wywiadu wynika że zaczęło się to w wieku 5 lat pacjenta. Myślisz że jakieś ważne wydarzenie mogło to spowodować? Jakiś wypadek śmierć kogoś? -Zapytała.

-To prawdopodobne jednak nie pamiętam niczego takiego, cowięcej raczej nikt mnie nie poinformował o tragedii w rodzinie. Dlatego warto poszperać, może coś zostało zatajone.
Oboje zdawali sobie sprawę że to o czym mówił teraz Aghres zakrawa o zwykłe szpiegostwo. Jednak wszystko usprawiedliwiała troska o pacjenta. Może razem zdołają mu pomóc.
- Mam nadzieje że Vharior przy rozmowie z tobą nie będzie niczego ukrywał i zrozumie że to tylko dla jego dobra. -podsumował.
Wampir wypił resztkę herbaty odstawiając kubek na szafkę z czajnikiem.
Spojrzał na zegarek na scianie z myślą że Lexie niedługo skończy prace.
- Chciałbym zapytać cię jeszcze o mojego szwagra.

- Vharrior zdaje sobie sprawę z tego że chce mu pomóc. Poza tym sam przyszedł mnie prosić o pomoc więc sądzę ze jest na tyle dojrzały że nie będzie niczego ukrywać. Poza tym rozmawiałam też z jego drugą osobowością. Tak... poplątanej i aspołecznej postaci nie widziałam w życiu. -Stwierdziła Jane rozmyślając nad tym. Faktycznie Rock, druga jaźń Vharriora nadawała się tylko do zapięcia w kaftan bezpieczeństwa i trzymana w pokoju bez klamek. Co do szpiegowania to... fakt troska o swojego pacjenta tłumaczy w tym absolutnie wszystko. Gdy wampir oznajmił że chciałby się zapytać o coś dotyczącego jego szwagra spojrzała na niego z zaciekawieniem. No na szczęście o Bucht'cie mogła powiedzieć sporo. W końcu ten mężczyzna był najlepszym chyba przyjacielem jej samca. Praktycznie zawsze V i Butch pałętali się razem. No przynajmniej wtedy gdy żaden z nich nie był ze swoją krwiczką. Jane westchnęła spokojnie.
- To co chcesz o nim wiedzieć? -Zapytała się. Cóż... Jane nie wiedziała jak to do końca była z nimi. W sensie ona weszła w świat nieśmiertelnych po tym jak Marissa była już z Butch'em.

- Oczywiście wiesz że chce rozmawiać przedewszystkim o jego zdrowiu. wiem że jest pół krwi, a ta cała przemiana jaka miała miejsce by zmienić go z człowieka była bardzo niebezpieczna. Wiesz że rzadko go widuje, początkowo byłem przeciwny jego związkowi z moją siosrą, jednak zapomniałem że to by była szczęśliwa jest najważniejsze. Ty jesteś jego Lekarzem, więc chciałbym wiedzieć czy jest w pełni zdrowy, i .... sama wiesz. Nie mogę rozmawiać o nim z Marissą, nie jest już na mnie tak zła jak kiedyś jednak wciąż boję się poruszać tamten temat. Niechce by znów przypomniała sobie że byłem przeciwny ich małżemstwu.
Doktor Aghres czuł się komfortowo mówiąc o rodzinnych sprawach z Jane, mieszkała z jego siostrą i szwagrem, nieraz opowiadała często że razem jadają przedświtki przy rozmowach. Mógłby nawet pozazdrościć jej relacji z własną siostrą. Sam trochę tęsknił za Marissą.
Co prawda do życia powraca go Lexie, ale Marissa na zawsze będzie jego siostrą i ostatnią rodziną.

Jane go wysłuchała uważnie. Cóż rozumiała go. W końcu relacje nie były najlepsze a Butch bądź co bądź był ciekawym przypadkiem medycznym. Jane nie raz się zastanawiała jak to jest w ogóle możliwe.
- Butch to zdrowy i silny wampir. Po patrolach gdy zlikwiduje kilku reduktorów nieco podupada na zdrowiu jednak nie jest to długo trwałe. Poza tym bracia go pilnują i zazwyczaj używają jego... zdolności gdy już nie ma innego wyjścia. -Powiedziała co do stanu zdrowia wojownika. Tak tyle mogła ujawnić. Poza tym była ich lekarzem więc mogła dyskutować na temat jego zdrowia z innym lekarzem.
- Wiesz... nie byłam obecna przy jego przemianie bo wtedy jeszcze nie znałam Vhrednego więc na ten temat nie mogę ci dużo powiedzieć. -Dodała wyjaśniając. Tak Jane wkroczyła do życia bractwa po tym fakcie. Jane zastanowiła się chwile.
- Wiesz u Marissy jest wszystko dobrze, jest szczęśliwa i w ogóle. W Azylu też sobie świetnie radzi. Wiesz chodzę tam pomagać kiedy mam wolne tutaj. Wybacz jeśli za bardzo się wtrącam ale uważam ze powinieneś się z nią spotkać sam na sam i z nią porozmawiać. -Stwierdziła.

Aghres zaczą krążyć po pokoju i dotykać różnych przedmiotów po drodze, oglądał swoje rzeczy tylko poto by zając czymś nerwowe ręce.
- Nie, że jesteśmy w złych stosunkach, jednak ... nie rozumiałem jej przez dłuższy okres życia, oddaliła się odemnie oraz wiem że wciąż ma do mnie żal. Jeśli kiedykolwiek mi wybaczy będzie dobrze. Che powoli naprawić nasze relacje. -wyznał.
Ta rozmowa, zbiegając na tematy rodzinne i personalne, zrobiła się bardzo osobista. Jednak nie był skrępowany przy J.
Mogli otwarcie rozmawiać i pomimo osobistych tematów nadal czuł się dosć komfortowo. Co prawda był troche nerwowy, ta cała sytuacja z Marissą i Butchem była dla niego bardzo trudna. Przyjemnie wysłuchać rady kogoś tak zaufanego jak J.
Ktoś zapukał i szybko usłyszał prosze z ust pana Doktora. Pielęgniarka przyniosła nowy wykaz dyżurów na przyszły miesiąc.
- Dziękuję Katerino.
Niska pielęgniareczka ukłoniła się krótko i wyszła po cichu.

- Rozumiem ze sytuacja jest między wami napięta jednak powoli i na spokojnie na pewno wam się uda odbudować tą relacje. Wiesz rozumiem że troszczyłeś się o nią i nie chciałeś aby coś jej się stało. Ale Marissa jest już dorosła dojrzała kobietą która potrafi wziąć ster w swoje ręce. Układa sobie życie więc uważam że powinieneś częściej się z nią widywać aby właśnie w tym uczestniczyć. Nawet jeśli na początku wasze relacje miały by się ograniczać tylko do rozmów na temat Azylu czy szpitala. Wiesz z czasem będzie wam łatwiej. -Powiedziała Jane. Kobieta dopiła swoją czekoladę. Nagle ją naszło na dziwne pytanie.
- Aghrescie jak to jest. Wiem ze serce dorosłego wampira składa się z sześciu komór... -Zaczęła przypominając sobie jakie było jej i innych lekarzy zaskoczenie kiedy kilka miesięcy temu trafił do nich Vhredny i widzieli jego serce.
- Czy... nawet wampir przed przemianą ma takie serce? -Zapytała się z zaciekawieniem. Gdy weszła pielęgniarka Jane na nią spojrzała. Była ciekawa co tez przyniosła doktorowi.

Doktor Aghres podał jedną z kart Jane by zapoznała się z nowym grafikiem.
- Tak.
Odpowiadając na pytanie zastygł w miejscu. Przyopominając sobie chwile gdy pierwszy raz mógł się o tym przekonać. Przeprowadził sekcje na młodym osobniku, na pretransie który został zabity przez reduktora. Miał skręcony Kark i żadnych innych ran, wiec doskonale nadawał się do sekcji. Były to czasy gdy po studiach musiał poznać różnice między ludzką a wampirzą anatomią. Nie miał mentora w pełnym tego słowa znaczeniu tak jak Jane ma teraz jego, jednak mógł liczyć na korespondencje z 2 wampirzymi znachorami z europy.
Mimo iż mogł zasięgnąć rady co do teorii to listy podróżowały bardzo powoli w tamtych czasach, a sam musiał wzbogacić się o wiedzę praktyczną by być dobrym specjalistą.
- Przygotuje ci wszystkie notatki moje i mojego mentora Dr Raulena Dortriama z Europy. Są gdzieś w domu w gabinecie.
Podrapał się po skroni. Podążył za myślami na chwilę oderwując się od rzeczywistości zmierzał myślami w przeszłość. Kilka sekund pózniej w ciszy wyrwało go tykanie zegara. Spojrzał na kartę którą trzyma w ręku.
- Jeśli coś ci nie pasuje w grafiku, skreśl to a pielęgniarka to zmieni.

A więc to było tak. Serce nawet jako młodzi nie przemienieni mieli inne od ludzkich.
- To jeszcze czy moja teoria jest słuszna? Wampiry przed przemianą mają problemy z jedzeniem w sensie nie mogą jeść wszystkiego. To jest spowodowane tym że potrzebują więcej niektórych rzeczy do przemiany wiesz wapń czy białko czy to nie ma wpływu na przemianę? -Zapytała się. Tak słyszała i widziała bo w programie szkoleniowym bractwa było kilku chłopców przed przemianą. Mieli specjalne diety ponieważ ich żołądek nie znosił niektórych rzeczy.
- O... na pewno skorzystam bardzo dziękuję. -Dodała naprawdę ucieszona z tego ze dostanie notatki. Tak Jane nieraz się czuła jak uczeń w wampirzej medycynie. W sumie nawet nim była. Ludzka znała to teraz przyszedł czas na wampirzą.
- Nie nie grafik mi pasuje nie ma problemu. Wiesz lubię tutaj pracować przynajmniej mam co robić. -Stwierdziła z uśmiechem.

- Chyba tak, pewności nie mam, ale na to wygląda. -odpowiedział spokojnie.
Ruszył w kierunku biurka by znów na nim usiąść. Złożył grafik na 4 części i włożył do kieszeni kitla.
Poczuł jak zaczyna robić się głodny.
- Tak, prawda, bo przecież ty nie musisz spać, i się nie męczysz. -zaśmiał się krótko.
- Każdy by tak chciał. -dodał po chwili.
Zaczą uporządkowywać biurko by zajać czymś ręce. Spojrzał na zegarek wyczekując 10 minut do świtu.
- Chce ci podziękować, że jesteś tu i że pomagasz w klinice. -wyznał nagle. Czasami najlepiej powiedzieć na głos to co chodzi po głowie.

Sama się zaśmiała.
- Nawet nie chodzi o to ze nie muszę spać i się nie męczę. Bardziej o to że jak jestem w Bractwie a Vhredny wychodzi w teren to umieram z niepokoju a tak przynajmniej mam czym się zająć. -Przyznała spokojnie. NO bo taka była prawda. Na początku to normalnie warowała przy drzwiach gdy tylko świt się zbliżał. Jane się uśmiechnęła.
- Nie ma problemu praca tutaj jest dla mnie wielką przyjemnością. -Przyznała. Było jej niezmiernie miło że usłyszała takie słowa od kogoś takiego jak doktor Aghres. Jane dopiła dwoją czekoladę która już nieco wystygła i dojadła pączka.

- Kiedy wszysko tak bardzo się komplikuje, a prawie co noc mamy przynajmniej 1 rannego cywila ciężko jest mi to wszystko samemu ogarnać. chce byś wiedziała że to też twoja klinika. I możesz decydowac o wszystkim.
Nawet nie wiedział jak bardzo był wdzięczny.
Zdjął kitel zostawiając go zawieszony w szafie. Wyrównał swoją lekko pogniecioną kamizelkę i jeszczeraz sprawdził czy wszystko na biórku jest na swoim miejscu.
- Zapraszam cię do mojego domu po notatki. Potrafisz się dematerializować prawda?
Pamiętał że kiedyś opowiadała mu jak to robi.

Jane się uśmiechnęła. Prawie jak za starych dobrych czasów jak była ordynatorem w szpitalu w centrum. Ach to były czasy. NO ale teraz są nowe i lepsze.
- Dziękuję za zaufanie. -Powiedziała. Naprawdę była uradowana z tego co usłyszała jednak starała się hamować swój entuzjazm.
- Tak, tak potrafię. -Przytaknęła. Tak Jane nauczyła się tej sztuczki z dematerializacją. Aczkolwiek wolała swoją ze znikaniem. Była czasem przydatna. Ale jak zawsze przydatna rzecz jest czasem uciążliwa. A tak było kiedy Jane się zamyśliła i robiła się niewidzialna. Wtedy czasem ktoś na nią wpadał albo przechodził przez nią. No ale nie roztrząsajmy tego teraz tak dokładnie. To nie czas na to. Doktor Jane również wstała.

- Awięc ruszajmy. Tak jak mówiłaś. pomyśl o mnie a trafisz do gabinetu w moim domu.
Aghres skoncentrował się na celu i zdemateriaizował w gabinecie w swoim domu.
Zniknął.


// Dom Aghresa - Gabinet Aghresa //